Decyzja Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych, wyrażona we Lwowie 2 grudnia 2011 r., a dotycząca podjęcia kroków zmierzających do beatyfikacji Franciszka Stefczyka, twórcy ruchu spółdzielczego w Polsce, spotkała się z ogólnym zainteresowaniem Polaków. Wielu ludzi dopytywało listownie i telefonicznie o szczegóły tego spotkania.
Nie było to, oczywiście, działanie zupełnie nowe, ruch spółdzielczy zaczął się już bowiem rozwijać na całym świecie – i jest on aktualny i ważny także dzisiaj. Spółdzielcze kasy różnego typu na całym świecie mają miliony członków. Dzięki odpowiedniej organizacji cały świat może należeć do unii takich ruchów, które mają duże przełożenie na życie gospodarcze na świecie. Przykładem może być działalność SKOK-ów w Polsce, które cieszą się liczbą ok. 2 mln swoich członków i wielką estymą społeczną.
Istnieją jednak, niestety, różne zagrożenia dla polskiego ruchu spółdzielczego. Przede wszystkim jest on konkurencyjny w stosunku do banków, i dlatego starają się one zakłócić jego działalność. Mamy jednak nadzieję, że dzięki szerokiemu poparciu społecznemu i transparentnym zasadom działania ruchu nasi decydenci będą starali się liczyć z jego obecnością w polskiej rzeczywistości.
W Polsce po 1989 r. nastąpiła sytuacja szczególna. Zostały zaproponowane reformy, które ukierunkowywały kraj i gospodarkę na ostry, twardy kapitalizm. Nie mieliśmy jednak dostatecznie wielu ludzi bogatych, którzy mogliby kupować nasze fabryki i przedsiębiorstwa. Polska otworzyła się więc na kapitalistów ze świata, którzy za bezcen kupowali przemysłowe hale produkcyjne, tereny inwestycyjne i lokale. Czasami nabywali je tylko po to, żeby wykorzystać teren albo przejąć nabywców naszych produktów. W ten sposób zniknęła np. fabryka namiotów w Częstochowie – po zakupieniu jej przez obcy kapitał została zlikwidowana, a odbiorcy jej produktów przeszli w inne ręce. Straciliśmy zakład, a z nim miejsca pracy, straciliśmy też klientów. Podobnych sytuacji w Polsce było bardzo dużo. Później doszły do tego dyrektywy Unii Europejskiej, ograniczające np. skup mleka czy produkcję cukru, i nastąpiło załamanie gospodarcze, w wielu rodzinach zagościła bieda. Gdyby wtedy nasi mądrzy ekonomiści dostrzegli możliwości ruchu spółdzielczego… Gdyby grupy ludzi zjednoczyły się gospodarczo, zwiększyłyby się fundusze, fabryki i przemysł pozostałyby w polskich rękach. Tak to przynajmniej dziś wygląda i wydaje się, że nasza gospodarka służyłaby naszemu narodowi, a Polacy mieliby w ogromnej liczbie zapewnione miejsca pracy. Niestety, obcym kapitalistom zależy jedynie na własnych interesach, a nie na rozwijaniu naszej gospodarki.
Ten problem jest również dość ważnym zagadnieniem dla Kościoła. Ojciec Święty Benedykt XVI wypowiedział się na temat ruchu spółdzielczego bardzo pozytywnie, zauważając, że program spółdzielczości wpisuje się w program ewangelizacyjny. „Spółdzielnie to szlachetne instytucje, które niosą w sobie ewangeliczne przesłanie. W czasach wielkich zmian i ekonomicznych zawirowań odgrywają dużą rolę w ewangelizacji społeczeństwa. «Jeśli miłość jest inteligentna, potrafi również znaleźć sposób działania przewidujący, słuszny i opłacalny, jak w znaczący sposób pokazują liczne doświadczenia unii kredytowych»” – powiedział Papież 10 grudnia 2011 r. podczas spotkania z przedstawicielami spółdzielczości włoskiej, odwołując się do słów swojej encykliki „Caritas in veritate”. Polskie duszpasterstwo mogłoby pójść w tym kierunku, pracując nad tym, żeby ludzie łączyli się ze sobą gospodarczo i stawali się konkurencyjni. Poprawiłby się wtedy znacznie los narodu i można by wiele zrobić na rzecz polskiej gospodarki.
Dobrze się zatem stało, że choć późno, to jednak zwracają się oczy Polaków na inne możliwości rozwoju gospodarczego. Bardzo ważne wydaje się tu oświetlenie postaci Franciszka Stefczyka, jego myślenia i podejścia społecznego. Bo naprawdę już czas pomyśleć o odbudowie polskiej gospodarki, by nasza Ojczyzna szanowała swoje dzieci, by Polska była krajem, w którym wszyscy czujemy się dobrze i bezpiecznie.
Ks. Ireneusz Skubiś/Niedziela