Globalne problemy wymagają szerokiej dyskusji |

Globalne problemy wymagają szerokiej dyskusji

Z Januszem Ossowskim, członkiem Rady Nadzorczej Kasy Krajowej SKOK, prezesem Spółdzielczego Instytutu Naukowego, redaktorem naczelnym Wydawnictwa „Pieniądze i Więź”, rozmawia Dorota Żuchowska

Jak Pan ocenia kondycję banków działających na polskim rynku i perspektywy ich funkcjonowania w warunkach kolejnej fali globalnego kryzysu finansowego?
– Trzeba na wstępie powiedzieć, że cały system finansowy, do którego należą w znaczący sposób banki, powinien być szczególnym dobrem narodowym. Współczesny system bankowy stanowi infrastrukturę całej gospodarki – kiedy jest słaby i niewydolny, odbija się to niekorzystnie na całej sferze tzw. gospodarki realnej. Dlatego niepokój budzić musi to, że nasze banki – należące w ok. 70 proc. do zagranicznych inwestorów – tak naprawdę nie są już polskie. Prywatyzacja sektora bankowego miała wzmocnić polską gospodarkę. Tak się jednak nie stało. Banki często nie dawały kredytów inwestycyjnych dobrym polskim firmom, bo stanowiły one konkurencję dla podobnych przedsiębiorstw zachodnich. Tym bardziej w dobie globalnego kryzysu banki te będą chętniej realizować oczekiwania właścicieli, akcjonariuszy spoza naszego kraju, będą realizować politykę niezwiązaną z naszymi potrzebami. Aktywa głównych banków komercyjnych z kapitałem obcym działających w Polsce sięgają ok. 115 mld euro, a zaangażowanie w same tylko obligacje greckie ich central sięga 17 mld euro. Wszystkie banki-matki polskich instytucji finansowych posiadają obligacje państw zagrożonych rzędu ponad 199 mld euro! Można się więc spodziewać szukania oszczędności poprzez cięcie kosztów (redukcję zatrudnienia), wprowadzanie droższych, trudniej dostępnych kredytów, zwłaszcza dla przedsiębiorstw, wyższych prowizji celem maksymalizowania zysków i dywidend. Zawsze też istnieje niebezpieczeństwo transferu środków pieniężnych poza granice Polski w ramach zarządzania kryzysowego, bo przecież za „hojność” polityków ktoś musi w końcu zapłacić. Na problem kolejnej fali kryzysu trzeba też spojrzeć, biorąc pod uwagę sytuację osób już zadłużonych (niektórzy mają po kilka, kilkanaście kredytów), w tym osób posiadających zadłużenie hipoteczne. Zważywszy na spowolnienie gospodarcze, które nas czeka, ceny nieruchomości, bezrobocie, wzrost inflacji – nie wygląda to dobrze. Poza tym część banków będzie najprawdopodobniej sprzedana, zmiana właściciela spowoduje dalsze zawirowania i kłopoty (zmiana umów, rachunków, kart płatniczych itp.).

Czy można ufać i bezpiecznie powierzyć oszczędności tzw. bankom-córkom, które mają centrale np. w Grecji, we Włoszech czy Hiszpanii? Jak sytuacja w ich macierzystym kraju może wpłynąć na funkcjonowanie w Polsce?
– Z tym zaufaniem może być różnie. Banki-córki będą bowiem prawdopodobnie zmuszone do zwiększenia opłat na rzecz banków-matek, będą pewnie próby transferu pieniędzy na zewnątrz. Ponieważ wzrosło oprocentowanie na rynku międzybankowym (banki nie mają zaufania do siebie, niechętnie sobie pożyczają), będą prześcigać się w uatrakcyjnianiu oferty oszczędnościowej, aby ściągnąć maksymalnie dużo pieniędzy z rynku i budować swoje rezerwy. To byłaby dobra wiadomość dla oszczędzających, oczywiście pod warunkiem, że nic się po drodze nie zawali. Trzeba pamiętać, że banki-córki nie są niezależne, że to ich zachodni akcjonariusze ponieśli olbrzymie straty i pewnie będą chcieli je jakoś odrobić. Tak czy inaczej – decydują centrale, a banki-córki sprowadzane są do roli „supermarketów”: mają tylko sprzedawać usługi według planów i strategii ustalanej gdzie indziej.

Co w takim razie z zasadami etycznymi w działalności bankowej? Czy jest na nie miejsce w instytucjach nastawionych przecież na osiąganie zysku?
– Powinno być, jak w każdej zresztą działalności gospodarczej. Przyczyną kryzysu jest właśnie rozejście się ekonomii i etyki, odejście banków od takich fundamentalnych zasad, jak uczciwość kupiecka, działanie na korzyść klienta, ostrożność i unikanie nadmiernego ryzyka. Obserwujemy często przejawy tzw. hazardu moralnego: chcę maksymalnie zarobić, ale koszty ryzyka przerzucić na drugiego; chcę osiągnąć korzyść kosztem innych, nie ponosząc za to odpowiedzialności. Jeśli współczesny bankowiec mówi dzisiaj, że on nie jest od czynienia dobra, on jest od zarabiania pieniędzy – to świat stanął na głowie. Właśnie banki, jako instytucje zaufania publicznego, posiadające adekwatne środku finansowe – winny dbać o zrównoważony rozwój i przejrzyste, uczciwe zasady postępowania. Zysk, tak jak pieniądz, powinien być narzędziem, nie celem samym w sobie.

Jaka jest zatem rola instytucji mikrofinansowych, takich jak SKOK, w sytuacji kryzysu globalnego?
– Instytucje mikrofinansowe – oparte na zasadach wzajemności finansowej i solidarności – działają na rynkach lokalnych i regionalnych i tym rynkom służą. Dlaczego? Ponieważ należą do społeczności lokalnych. Zarówno klienci, jak i właściciele tych instytucji – to te same osoby i ich rodziny. Nie ma więc mowy o konflikcie interesów. Nikt obcy nie jest ani właścicielem, ani akcjonariuszem SKOK, kasa kredytowa nie musi nikomu wypłacać prowizji i dywidend. Wszystkie pieniądze służą tylko członkom – współwłaścicielom kasy. To – zwłaszcza w sytuacji kryzysu – pokazuje na stabilność i niezależność takich instytucji jak SKOK, zarządzające tylko polskim kapitałem, które należą do ludzi będących ich członkami. Przy tym SKOK nie angażuje się w rynki globalne, prowadzi ostrożną i bezpieczną politykę kredytową; liczy się działanie na korzyść grupy ludzi – a nie maksymalizacja zysku. Nie wolno zapominać i o tym, że – zwłaszcza w sytuacji kryzysu – SKOK jest w stanie lepiej dopasowywać usługi do aktualnych potrzeb i możliwości ludzi, jest też w stanie podejmować szybko decyzje ograniczające negatywne skutki kryzysu.

Można więc mówić o pewnym fenomenie SKOK, tak prężnie rozwijających się w Polsce w ostatnich latach?
– SKOK w Polsce rozwijają się już od 20 lat. Dzisiaj działa 1880 kas wraz ze swoimi placówkami na terenie całego kraju. Kasy zrzeszają ponad 2 mln 300 tys. członków, stanowią więc alternatywną wobec banków propozycję dla kilku milionów osób (gospodarstw domowych, małych przedsiębiorców). Społeczeństwo polskie nie jest zamożne – istnienie kas kredytowych stwarza więc możliwości korzystania z usług finansowych osobom biedniejszym lub przeciętnie sytuowanym, którymi – z reguły – nie tyle są zainteresowane banki, co lichwiarze. I nie mówię tu tylko o możliwości uzyskania w SKOK na uczciwych warunkach małej pożyczki, pożyczki inwestycyjnej, posiadania rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowego; chodzi także o możliwość składania w SKOK oszczędności w formie różnego rodzaju lokat czy programu systematycznego, i to nawet małych kwot. Fenomen kasy kredytowej polega też na tym, że jest ona instytucją samopomocową, opierającą się na współpracy i odwołującą się do swoich chrześcijańskich tradycji. Zaufanie do SKOK może brać się i z tego, że kasy są nowoczesne i konkurencyjne, odwołują się zarazem do swoistego patriotyzmu gospodarczego. Nie ograniczają swojej działalności jedynie do pieniędzy – prowadzą bowiem także działalność kulturalną, charytatywną, społeczną, edukacyjną.

Jakie znaczenie ma z jednej strony konfrontacja doświadczeń sfery nauki i biznesu, a z drugiej spotkanie i wymiana poglądów ekspertów z różnych stron świata?
– Współczesny kryzys gospodarczy stanowi problem bardzo skomplikowany i złożony. Sprawy – jak to ktoś powiedział – zaszły zbyt daleko, by zostawić je samym ekonomistom. Tym bardziej że kryzys dotyczy różnych sfer naszego życia: zjawisk natury gospodarczej, ale i społecznej, politycznej, także etycznej i światopoglądowej. Nie można zresztą leczyć kryzysu, nie rozumiejąc jego przyczyn – a te również wymagają wielowymiarowego spojrzenia. Druga kwestia polega na tym, że współczesny świat podatny jest na efekt zakażenia: gdzie indziej wywołany kryzys przeniknął granice państwowe, dotarł do sektorów i branż niezwiązanych z bankowością, dotarł wreszcie na ulice w postaci protestów społecznych. Globalne problemy wymagają więc szerokiej dyskusji. Trzecia kwestia – zbyt długo chyba żyjemy w świecie „pokawałkowanej”, specjalistycznej wiedzy. Leczenie kryzysu wymaga zaś leczenia całościowego, uwzględniającego specyfikę kulturową, geograficzną, różne doświadczenia i różnych specjalistów.

Dlaczego debata naukowa nad zaangażowaniem katolików w ekonomię jest tak istotna w obecnej niełatwej sytuacji ekonomicznej gospodarek narodowych i świata?
– Mówiłem o konieczności połączenia wiedzy i doświadczeń ludzi o różnych profesjach, spoglądających na zjawiska gospodarcze z różnej perspektywy i różnych miejsc. Warto jednak dostrzec też jakiś system wartości, kierunek, jakąś busolę. I tu mówienie o roli katolików czy zasadniczo o wpływie katolicyzmu na leczenie niedomagań i ułomności współczesnej gospodarki wydaje się nie do przecenienia. Katolik ma prawo być aktywny, katolicy mają prawo do pewnych oczekiwań wobec instytucji gospodarczych. Dzisiejszy wzór człowieka obywatela powinien przedstawiać osobę integralną, zorientowaną zarówno na sferę etyki i religii, jak i ekonomii i polityki. Po to, żeby skuteczniej, czyli lepiej działać na rzecz innych. Bo dobro wraca.

Dziękuję za rozmowę.

Dorota Żuchowska/Nasz Dziennik
Designed By KSKOK | All Rights Reserved.