SKOK w Nowy Rok |

SKOK w Nowy Rok

Za chwilę Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe po raz pierwszy w historii pokażą Komisji Nadzoru Finansowego finansowy raport otwarcia. Tak rozpocznie się wymiana ciosów, do której obie strony przygotowują się od dawna.

Jest letnie popołudnie 14 czerwca 2009 roku. Grzegorz Bierecki, prezes Kasy Krajowej Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych (KK SKOK), wychodzi z kamienicy przy ulicy Pięknej w Warszawie. Mija sędziwego pana podpierającego się elegancką drewnianą laską, który nagle uderza go poniżej pasa. Starzec przechodzi dalej, prezes zwija się z bólu. Po drugiej stronie ulicy stoi patrol policji, a sto metrów dalej kilku paparazzich gotowych do akcji. Wszyscy czekają na odwet wściekłego Biereckiego. Ale ten zaciska zęby, wsiada do taksówki i odjeżdża.

– Jeszcze tego samego dnia odpowiednie media rozerwałyby mnie na strzępy. Jestem przyzwyczajony do prowokacji. Może kiedyś napiszę o tym książkę – ucina temat Grzegorz Bierecki, który przez ponad 20 lat był prezesem KK SKOK.

Zrezygnował 8 października 2012 r., na trzy tygodnie przed wejściem w życie ustawy oddającej kasy oszczędnościowo-kredytowe pod kuratelę Komisji Nadzoru Finansowego. Do tej pory cała sieć jako organizacja spółdzielcza pozostawała niezależna od państwowych instytucji. Kasy znajdowały się – podobnie jak amerykańskie Unie Kredytowe – pod kontrolą Rady Krajowej, zabezpieczały zgromadzone środki zbiorową polisą gwarantującą pokrycie depozytów do 100 tys. euro, czyli tak samo jak Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Teraz zgodnie z nowym prawem SKOK-i podlegają KNF, szczególnie jeśli chodzi o udzielanie zgody na działalność, zatwierdzanie statutu czy składu zarządu. W stosunku do całej sieci została też wprowadzona tzw. generalna norma ostrożnościowa, nakładająca na kasy obowiązek posiadania funduszy własnych dostosowanych do rozmiaru prowadzonej działalności.

Prawdziwe nadzorowanie zacznie się już od bilansu otwarcia. Zgodnie z ustawą o SKOK-ach, biegli rewidenci będą musieli zbadać finanse kas. Wyniki audytu powinny trafić przed 27 stycznia 2013 roku do Komitetu Stabilności Finansowej, w skład którego wchodzą minister finansów, prezes NBP i przewodniczący KNF. Ten ostatni ogranicza się na razie do lakonicznych komunikatów na temat nowych przepisów obowiązujących SKOK-i.

Będzie to jeden z najbardziej rygorystycznych na świecie systemów kontroli roztoczonych przez państwo nad spółdzielczością finansową. Grzegorz Bierecki nie widział się w tym, więc zrezygnował z funkcji prezesa zarządu. Jak mówi „Forbesowi”, spodziewał się, że między nim, senatorem PiS a powołanym przez Donalda Tuska szefem KNF mogłoby niepotrzebnie iskrzyć.

Jego miejsce w SKOK-ach zajął pragmatyczny technokrata Rafał  Matusiak, od 2004 r. prezes TFI SKOK.
– Współpracuję z KNF od lat. Myślę, że uda mi się utrzymać zrównoważone relacje z nadzorcą – podkreśla Matusiak. Nowy prezes sprawia wrażenie człowieka, który ze stoickim spokojem potrafi przyjąć nawet nadzorcze tsunami. – Ustawa niesie ze sobą rozwiązania, które można oceniać różnie. Z pewnością są wśród nich takie, które mogą podciąć nam skrzydła. Ale ja zawsze staram się szukać pozytywów – twierdzi Matusiak, wskazując, że poza drastycznymi obciążeniami SKOK-i uzyskają także możliwość obsługi całkiem nowego obszaru klientów z tzw. trzeciego sektora, takich jak fundacje, stowarzyszenia czy parafie kościelne.

Jego zdaniem obsługa takich podmiotów pozwala planować rozwój systemu, którego aktywa przekroczyły 16 mld zł, depozyty 15 mld zł, a pożyczki 11 mld złotych. Wszystko w ramach 56 kas spółdzielczych, obsługujących ponad 2,5 mln gospodarstw domowych w blisko 2 tys. oddziałach. Takim zasięgiem nie może się w Polsce pochwalić nawet PKO BP, największy polski bank.

Jak to możliwe, że pod nosem bankowych tuzów i poza kontrolą państwa wyrosła tak potężna sieć detaliczna? Pierwsze spółdzielnie samopomocowe w Polsce zakładał w XIX wieku Stanisław Staszic. Przed wojną ich wielkim propagatorem był Franciszek Stefczyk. W 1990 roku wiceprzewodniczący NSZZ „Solidarność” Lech Kaczyński postanowił odtworzyć ruch spółdzielczości finansowej. W tym celu powołał grupę roboczą, której szefem mianował Grzegorza Biereckiego.

Bierecki zjeździł wówczas wzdłuż i wszerz całe Stany Zjednoczone, obserwując dokładnie, jak funkcjonują tamtejsze Unie Kredytowe, a potem wrócił i zaczął propagować finansową samopomoc.

Pod koniec grudnia 1992 r. w Polsce było 13 Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych, nawiązujących do tradycji kas Stefczyka. Zbudowane na bazie struktur Solidarności liczyły wtedy 14 tys. członków. Dziesięć lat później było ich prawie milion, a dzisiaj ponad dwa razy tyle. Rafał Matusiak przekonuje, że z gruntu niezależnym Polakom po prostu bardzo przypadł do gustu system gwarantujący skuteczną alternatywę dla banków – głównie dzięki droższym lokatom i tańszym pożyczkom.

Jednak według największych antagonistów SKOK-ów, do których zaliczają się „Gazeta Wyborcza” i tygodnik „Polityka”, spółdzielcze kasy wyrosły na potęgę m.in. dlatego, że przez lata cieszyły się preferencjami, o których banki mogły pomarzyć, np. były zwalniane z podatku, bo deklarowały, że prowadzą działalność niezarobkową. Zaś Kasa Krajowa, skupiająca funkcje właściciela, zarządu i nadzorcy, mogła wykonywać bezkarnie „dziwne” manewry. Jak chociażby ujawnione niedawno przez „Politykę” wypychanie złych długów, czyli przeterminowanych należności, do specjalnie założonej w tym celu spółki w Luksemburgu. Z kolei „GW” ujawniła wyniki kontroli, jaką w SKOK-ach przeprowadziła skarbówka. W raporcie zarzucono kilku kasom, że zaniżały rezerwy na złe kredyty i miały zaległości we wpłatach do funduszy zapewniających bezpieczeństwo depozytów.

Sęk w tym, że konkurencyjne dla kas banki stosują znacznie bardziej rażące wybiegi finansowe. Wystarczy przypomnieć choćby wojny kredytowe „nabitych w mBank” czy „wrobionych w Getin”. Nie wspominając o „drobiazgach” na poziomie globalnym typu upadek Lehman Brothers. Przytoczone przykłady pokazują, że teoretycznie krystaliczne banki, działające pod bacznym okiem nadzorcy, potrafią dopuścić się znacznie większych nadużyć w pogoni za zyskiem niż spółdzielnie finansowe. Gdyby tak nie było, to w USA nie doszłoby do słynnego Bank Transfer Day. W ramach masowego buntu przeciwko zdzierstwu banków 2,5 mln Amerykanów przeniosło 4,5 mld dolarów do kas spółdzielczych z kont w Bank of  America, Chase Bank i Citibank.

Dlatego trudno uznać za przypadek, że ustawę biorącą SKOK-i w karby przygotowała grupa posłów Platformy Obywatelskiej, złożona w dużej mierze z aktywnych i urlopowanych pracowników banków komercyjnych, dla których SKOK-i są bezpośrednią konkurencją.

Bankowi posłowie od lat walczyli o nadzór nad systemem SKOK-ów. Nowe prawo udało im się przeforsować w Sejmie we wrześniu 2009 roku. Ówczesny prezydent Lech Kaczyński skierował nowelę do Trybunału Konstytucyjnego, argumentując, że zawiera zapisy niezgodne z konstytucją. Ale wybrany z poparciem PO prezydent Bronisław Komorowski wycofał ustawę z TK i podpisał. W 2013 roku okaże się, czy SKOK-i przetrwają dywanowe naloty urzędników z KNF. Dojdzie do nich zapewne tuż po pokazaniu bilansu otwarcia. Notabene jest on już gotowy i – jak mówią nieoficjalnie w SKOK-ach – zaskoczy niejeden bank działający w Polsce.

Wojciech Surmacz

Forbes, styczeń 2013 r.

Designed By KSKOK | All Rights Reserved.